Dlaczego nie chudnę? 5 powodów
Dziś postanowiłam napisać post o tym, jakie moim zdaniem są największe błędy popełniane przy odchudzaniu/ redukcji/ trzymaniu zdrowej diety. Udało mi się wyłowić te błędy obserwując siebie przez kilka lat. Stosowałam w tym czasie kilka diet. Starałam się dobrze odżywiać zaliczając po drodze sukcesy i porażki. U mnie kluczowe znaczenie miały te właśnie błędy, które opiszę poniżej. Już sama świadomość ich istnienia dużo mi dała. Uzmysłowiła mi, że te mechanizmy można kontrolować. Udało mi się wyłapywać kiedy zaczynam stosować dany schemat i stopować go w odpowiedniej chwili.
Wszystko albo nic.
Podejście Wszystko albo nic – mój błąd numer jeden, który niweczył większość podejść do diet. Albo daję z siebie 100% i trzymam dietę non stop, albo nie trzymam jej wcale i objadam się jak wieprzek. Może istnieją ludzie, którzy są w stanie znaleźć złoty środek. Potrafią trzymać dietę cały tydzień by w sobotę zjeść kawałek ciasta i skubnąć czipsa bez wyrzutów sumienia, ale nie ja. Zawsze jak udawało mi się dłużej przytrzymać dietę następował moment, w którym się łamałam. Wlatywał wtedy tłusty obiad u mamy, paczka chipsów, kilka kawałków ciasta, kilka cukierków i już leciało….
Trzeba zrezygnować z podejścia „wszystko albo nic” i już na początku diety dać sobie prawo do popełniania błędów. Trzeba mieć świadomość, że one będą. Gdy zdarzą się błędy trzeba szybko wracać na dobrą ścieżkę. Bez wyrzucania sobie jacy jesteśmy beznadziejni i jaką słabą mamy wolę.
Jedna porażka skreśla wszystko – wiąże się to z punktem numer jeden. To, że nie pozwalałam sobie na potknięcia powodowało u mnie potem wyrzuty sumienia. Jak również wpadanie w błędne koło obżarstwa. „Skoro zjadłam już te paluszki i kilka cukierków, i kawałek pizzy to i tak już wszystko stracone i mogę jeszcze zjeść ciasto i batonika..” I na drugi dzień tłumaczyłam sobie, że jak wczoraj tak dałam ciała no to jak dzisiaj dokończę tę pizzę to co się stanie? No i tak właśnie upadała moja dieta.
Od czasu do czasu można śmiało zjeść takie ciacho i nie zadręczać się wyrzutami sumienia.
Od czasu do czasu można śmiało zjeść takie ciacho i nie zadręczać się wyrzutami sumienia.
Akcja „czyszczenie szafek”
Akcja „czyszczenie szafek” – często padałam jej ofiarą. „Mam w szafie zapas ciasteczek i batoników. W zamrażarce leżą pierogi i krokiety od babci. Trzeba to zjadać bo się zepsuje i przecież nie wyrzucę…”. I tak tydzień dojadałam zamrożone smakołyki i czyściłam szafki ze słodyczy i słonych przekąsek. Starałam się żeby w domu już nic nie kusiło. Żeby od poniedziałku można było zacząć zdrową dietę. Pokrętne myślenie, prawda? Ale czego to człowiek nie wymyśli, żeby usprawiedliwić obżarstwo? Z czasem doszłam do wniosku, że (tylko mnie tu nie zlinczujcie) lepiej jak coś wyląduje w śmieciach. Lepsze to niż żeby wylądowało w moim żołądku tylko dlatego, że szkoda mi to wyrzucić.. I potem tyle z tego dobrego, że nie zmarnowałam jedzenia, ale boli mnie brzuch, jestem obżarta i zła na siebie za złamanie diety. Oczywiście lepiej takie jedzenie komuś oddać, ale jak ma się jak ja męża trzymającego dietę i rodziców niejadków to nie ma komu…
Każdy ma taką szafkę w domu :)
Kupowanie słodyczy i przekąsek na zapas.
Kupowanie słodyczy i słonych przekąsek na zapas „na zły czas i na przyszłego cheat’a”. Trzymam dietę i wiem, że pozwalam sobie czasem na oszukany posiłek. Robiąc zakupy wrzucam do wózka 2 batoniki i paczkę chrupek, żeby mieć „na zaś”, niech czekają. To duży błąd. Ja wtedy osobiście cały czas myślę o tym, że te smakołyki leżą w szafce i czekają na mnie. A jeśli nie mam takich niezdrowych zapasów, a przychodzi mi na nie ochota np. w sobotę wieczorem to często jest tak, że mam lenia i nie chce mi się po nie wyjść do sklepu i w konsekwencji nic nie jem. Opłaca się więc nie robić niezdrowych zapasów.
Nie zwracanie uwagi na kalorie.
Nieświadomość ilości kalorii i podjadanie - ten punkt akurat mnie nie dotyczy. Jednak postanowiłam o tym wspomnieć, bo to u wielu osób duży problem. Ja tak długo zdrowo się odżywiam, że mam wagę i przelicznik kalorii w oczach. Wiem ile czego dać, żeby owsianka na śniadanie miała 480 kcal. Wiem ile kalorii ma mleko wlewane do kawy, czy podjadane 2 kostki gorzkiej czekolady.
Większość ludzi nie ma niestety takiej świadomości. Pamiętam jak kiedyś przeczytałam na blogu jednaj dziewczyny, że stosuje dietę 1700 kcal. Jednak dorzuca od siebie codziennie jakieś 50 bo codziennie pije dużą kawę z mlekiem i ksylitolem, zjada kilka orzechów, przegryzie jakiś owoc i zje jednego cukierka czy czekoladkę. I serio ona myślała, że to wszystko to jest 50 kcal.
W takiej sytuacji pozostaje nam więc ślepo ufać diecie i nic nie popijać i nie podjadać dodatkowo. Jeśli nie umiemy się powstrzymać należy zaprzyjaźnić się z kalkulatorem kalorii i wszystko liczyć.
W takiej sytuacji pozostaje nam więc ślepo ufać diecie i nic nie popijać i nie podjadać dodatkowo. Jeśli nie umiemy się powstrzymać należy zaprzyjaźnić się z kalkulatorem kalorii i wszystko liczyć.
Czy wiesz ile kalorii ma garść orzechów ?
Jeśli nie umiesz oceniać kaloryczności na oko to pozostaje ważenie i liczenie.
Jedzenie rzeczy, które mi nie smakują – dieta musi smakować.
Nie wyobrażam sobie być na diecie i non stop jeść tego co mi nie smakuje. Co to za życie? Ogólnie nie lubię warzyw i prócz kilku, które uważam za „zjadliwe lecz bez smaku” nie jestem w stanie w siebie żadnych wcisnąć. Na początku diet próbowałam (mimo, że od razu wiedziałam, że nie będzie mi to smakować) przemycić do obiadu kalafiora, pieczarki, cukinie czy zjeść rybę gotowaną na parze, której nie znoszę. Jedzenie albo lądowało w koszu, albo było zjadane z wielkim bólem i niesmakiem. Potem zjadałam coś dobrego (i często niezdrowego), żeby zatrzeć złe wrażenia smakowe. Z czasem doszłam do wniosku, że lepiej jeść te warzywa, które na pewno lubię i jeśli już mam jeść rybę to smażę ja na oleju w bułce tartej tak jak lubię i zjadam ze smakiem. Nikt nie jest idealny i wmuszanie w siebie czegoś co nam nie smakuje kończy się tym, że kojarzymy dietę z wyrzeczeniami i katorgą i w konsekwencji jej nie trzymamy.
Poniżej mój ulubiony koktajl z fabryki siły. Banan, brzoskwinia + jogurt i migdały. Dobrze jest mieć w swoim menu zdrowe rzeczy, które lubimy. Wtedy na myśli o nich już cieknie nam ślinka :)
Poniżej mój ulubiony koktajl z fabryki siły. Banan, brzoskwinia + jogurt i migdały. Dobrze jest mieć w swoim menu zdrowe rzeczy, które lubimy. Wtedy na myśli o nich już cieknie nam ślinka :)
Mam nadzieję, że mój post pomoże niektórym z Was zobaczyć u siebie pewne błędy i schematy i co za tym idzie starać się je kontrolować.
Klucz to znaleźć dietę dobrą dla siebie. Mnie na przykład spasowała ta z Fabryki Siły jeśli trafiają się produkty, których nie lubię to mam możliwość zmiany jadłospisu i podmienienia składników na inne.
Zdrowe odżywianie to podstawa - zbilansowana dieta. Przede wszystkim należy unikać jedzenia przetworzonego oraz napojów słodzonych i cukru. Dobre jest też liczenie kalorii i trochę ruchu - da to pozytywne efekty.
OdpowiedzUsuń